Weekend zapowiadał się burzowo (burze miały pojawiać się praktycznie przez całą sobotę). Mieliśmy w związku z tym pewne obawy co do ruszania w trasę, ale ostatecznie dobrze, że zdecydowaliśmy się na wycieczkę. Cały dzień był piękny – nawet spiekliśmy się na słońcu. Dość rozbudowane chmury zapewniały nam natomiast od czasu do czasu trochę cienia dla ochłody. Dwie krople deszczu spadły nam na głowę jedynie na koniec, podczas obiadu w Konstancinie. Ale zacznijmy od początku.
Po krótkiej podróży pociągiem ruszylismy w drogę ze stacji w Celestynowie. Na początku czekały na nas piaszczyste lasy z korzeniami i wieloma podjazdami, ale daliśmy sobie z nimi radę. Trud wynagrodziły nam urokliwe widoki.
Niestety, głównie w lasach, pojawiło się już sporo komarów – nie można było więc za często zatrzymywać się, żeby zrobić zdjęcia.
Za wsią Regut, mniej więcej w połowie drogi do Zabieżek, przejechaliśmy koło Rezerwatu przyrody Żurawinowe Bagno.
W okolicach wsi Zabieżki natrafiliśmy na kolejny rezerwat przyrody, o nazwie „Czarci Dół”.
Podobnie jak Żurawinowe Bagno ma on charakter torfowiskowy. Na jego terenie spotkać można jeziorka powstałe w wyniku eksploatacji torfu. Niestety, tak jak większości torfowisk, grozi mu zanikanie.
Kiedy wjechaliśmy do kolejnej miejscowości na naszej trasie, czyli do Ponurzycy, okazało się, że nie jest ona wcale taka ponura;)
Powitały nas w niej motyle i liczne bzy, które umilały nam drogę swoją piękną wonią.
Opuszczając Ponurzycę, trafiliśmy na taką oto ścieżkę:
Wkrótce czekała nas miła niespodzianka – po wcześniejszej wspinaczce w lesie, pusta szosa zafundowała nam przyjemne zjazdy, na których niektórzy z nas bili swoje rekordy prędkości;)
Następnie udaliśmy się w kierunku miejscowości Całowanie – według map Google (i innych) od strony Podbieli żadna droga tam nie istnieje, ale postanowiliśmy zaryzykować. Jak się okazało, wyszło nam super – droga była i prowadziła przez jedno z największych torfowisk na Mazowszu. Dzięki wieży obserwacyjnej można oglądać je w całej okazałości.
Natomiast wybudowana ścieżka dydaktyczna wraz z tablicami informacyjnymi uczy o funkcjach, przyczynach degradacji i ochronie torfowisk. Możemy dowiedzieć się m.in., że w wyniku melioracji wiele torfowisk jest wysuszonych na potrzeby rolnictwa. Są to generalnie tereny bardzo żyzne, a zatem pożądane przez rolników. Z kolei wydobywany torf powoduje powstawanie małych jeziorek. W znakomitej większości przypadków wydobycie torfu wiąże się więc z całkowitym zniszczeniem torfowiska.
Na torfowiskach występuje specyficzna roślinność, a ponadto są one ostoją wielu gatunków ptaków, płazów, ryb, mięczaków i skorupiaków oraz wielu owadów. Ważną rolą torfowisk jest pomoc w utrzymaniu prawidłowego bilansu wodnego (magazynują wodę i regulują jej odpływ).
Na jednej z tutejszych wydm odkryto najstarsze ślady osadnictwa na Mazowszu. Według archeologów, przed 13-toma tysiącami lat przebywali tu łowcy reniferów.
W Warszawicach zatrzymaliśmy się na chwilę, by przyjrzeć się XVIII wiecznemu drewnianemu kościołowi pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela. Wewnątrz znajduje się m.in. pochodząca z ok. 1370 r. statua Matki Boskiej.
Przez Dziecinów dojechaliśmy wreszcie na most prowadzący do Góry Kalwarii. Tutaj czekał nas stromy podjazd. Byliśmy jednak już na niego przygotowani – jak zapewne wiecie, już kiedyś tędy przejeżdżaliśmy.
W Górze Kalwarii niestety nie udało nam się znaleźć miejsca na obiad (restauracja, w której kiedyś uraczyliśmy się smakowitym obiadem, nie urządziła niestety swojego ogródka – nie było zatem zupełnie gdzie zostawić rowerów), ruszyliśmy więc do Konstancina.
W Konstancinie zatrzymaliśmy się na obiad, dzięki czemu zaliczyliśmy naszą pierwszą pizzę w sezonie 🙂 W pewnym momencie spadło na nas kilka kropel deszczu, uznaliśmy więc, że pora ruszać do domu.
Kuba
3 sierpnia 2013 at 21:29Nieźle!
Moje okolice. Nie wiedziałem, że jest tak ładnie;]
Mazbike
5 sierpnia 2013 at 22:37Zabawne jest to, że czasami tak bywa, że własna okolica potrafi zaskoczyć nowym urokliwym zakątkiem. Nam ostatnio też się to przytrafiło, w uliczce bardzo blisko domu. Wcześniej akurat nie było nam po drodze, żeby nią przejść, aż tu pewnego dnia czekała nas niespodzianka. Pozdrawiamy!